poniedziałek, 18 stycznia 2016

Snow day!

Pierwszy raz w historii tego bloga post pojawi się na bieżąco, bo właśnie wróciłam ze spaceru. Spacer o godzinie którą normalnie spedzałabym w szkole? Oczywiście! Jeśli nie wiesz o co chodzi, to chodzi o SNOW DAY!


Snow days to prawdziwe błogosławieństwo, a dla mnie dzisiaj - trzydniowy weekend. W dni "ekstremalnie zimowe" w stanie Michigan zamykane są szkoły, szczególnie w przypadku, gdy dojazd do nich jest utrudniony ze względu na śliskie drogi, wiatr itd. W tym roku to już druga taka przerwa, z sześciu, które każda szkoła wykorzystać może.Chyba, że złe warunki wykrocza ponad normę, wtedy można spodziewać sie jeszcze kilku dodatkowych... I jak tu nie uwielbiać zimy?

Żeby moje życie nie było tak perfekcyjne jak się wydaje, Oakridge o odwołaniu szkoły informuje dopiero z rana, około godziny 5. Zmusza to do przygotowania się na następny dzień (w moim wypadku wyciągnięcia kubka termicznego z szafki w kuchni i przełożenia go do torby by w czasie pierwszej lekcji zaparzyć herbatę) i daje doskonały powód do narzekania i wyrażania nadziei na szczęśliwe rozpoczęcie dnia (pozostanie w łóżku).

Dziś mój zegar biologiczny zarzadził podudkę o 4:50 i po 10 minutach oczekiwania usłyszałam wymarzony dzwięk telefonu. Gdy host mama przyszła mnie poinformować o odwołaniu szkoły byłam już w trakcie szalonego tańca zwycięstwa. Taki to właśnie mam zapał do nauki. A przede mną tydzień egzaminów...

Taka sytuacja...





Śnieg sięga do moich kolan... Nie zeby moja kolana były specjalnie wysoko, ale nie jest to na pewno ilość, która stopi się w jeden dzień. I naprawdę zrobiłabym strasznie oryginalne zdjęcie moich stóp na śniegu, ale buty UGG, choć ciepłe prezentuja się fatalnie w każdej sytuacji.


Good job guys!
or Monday...

Nawet bałwan czuje ducha ulubionej drużyny sportowej. University of Michigan!

niedziela, 3 stycznia 2016

2016!

Szczęśliwego Nowego Roku!
Oczekiwany, nieoczekiwany rok 2016 nadszedł. 
Rok ukończenia liceum, ostatnie "naście" lat... 
Nie do końca, bo ze szkołą nie pożegnam się tak szybko, a osiemnastkę świętowałam niecały miesiąc temu, naturalnie - w Ameryce. 
Następne tygodnie to nieustanne pomyłki w zapisywaniu daty i starania by noworoczne zainteresowanie regularnymi ćwiczeniami z Ewą Chodakowską nie zostało pokonane przez brak czasu, czy zmęczenie (zalecenia z modnych blogów: podzielić się postanowieniami by mieć więcej motywacji, tak też czynię, może się uda?). Nic się nie zmienia, a jednak zmienia sie wszystko, bo czas ucieka i zostało mi tutaj coraz mniej czasu.

Podsumowując rok poprzedni mogę tylko powiedzieć, że przewróciłam moje życie do góry nogami i jeszcze kilku innych kierunkach (w pozytywnym sensie), spełniałam marzenia i świetnie się bawiłam.

Nowy rok, nowa ja? Nie wiem czy mogę siebie zaskoczyć z bardziej szalonym pomysłem niż wymiana, jakie jest wobec tego moje największe noworoczne postanowienie, a raczej pobożne życzenie?

  • PODRÓŻOWAĆ - zobaczyć co się tylko da, doświadczyć zaskakujacych rzeczy, odwiedzić wszystkie wspaniałe miejsca w Michigan i poza tym stanem. I nie przestawać - także po powrocie z wymiany. Ostatnio przeglądając instagram jednego z zagranicznych celebrytów, trafiłam na opis "travel addict" i dodałam także do swojego profilu. Bo to najlepsze uzależnienie dające maksimum przyjemności.
Tegoroczny Sylwester był zdecydowanie niestandardowy. Bez kropli szampana, czy jakiegokolwiek innego alkoholu (nawet bez Piccolo, jak to tak?) za to w dobrym towarzystwie.

Polski Nowy Rok spędziłam na kanapie w salonie, w klapkach, pidżamie i z ręcznikiem na głowie, wznosząc toast wodą z plastikowego kubka, co z pewnością tłumaczy dziwne spojrzenia jakie rzucał mi mój host ojciec.

Prawdziwa północ po raz pierwszy od kilku lat zastała mnie wewnątrz, przy oglądaniu odliczania w Nowym Jorku i wystrzeliwaniu konfetti, tak by nikogo nie zranić.

Sylwestrowa impreza to głównie granie w ping-ponga, bilard i karty. I ostatnie chwile z Diego, exchange student z Chile, który przyleciał do USA tylko na jeden semestr...

Co mnie zaskoczyło to przede wszystkim fakt spędzania tej nocy rodzinnie przez wielu ludzi -film i przekąski, zamiast eleganckiej imprezy. No właśnie - elegancja (powoli zapominam, co to słowo oznacza). Typowy outfit sylwestrowy to legginsy, koszulka albo bluza... Dla mnie było to szokujące, pamiętam gdy w wieku lat 10 ubierałam się w coś specjalnego, tylko po to by po raz kolejny zobaczyć polskie "gwiazdy" w polsacie - SYLWESTER W KOŃCU, PRAWDA?!