Ostatni dzień w rodzinnym mieście dobiega końca! Jutro Warszawa, potem cały dzień spędzony na lotniskach i wreszcie 19 sierpnia, przed południem spotkam swoją host rodzinę. Było dużo spotkań ze znajomymi, zapewnień o wiecznej przyjaźni i najlepszych życzeń. Jeśli choć setna część tego się spełni będę niezaprzeczalnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie!
I choć ciężko jest „wszystko” zostawić, mam nadzieje, że to TYLKO 10 miesięcy i choć dużo się zmieni cześć rzeczy pozostanie niezmienna.
DZIĘKUJĘ WAM WSZYSTKIM!
PRZY OKAZJI ZDJĘĆ ZAPRASZAM NA SNAPA: xpear
Przechodząc do spraw bardziej prozaicznych.
Wszyscy którzy czytali lub oglądali Harrego Pottera, doskonale znają przedmiot przedstawiony na zdjęciu. Zaczarowana torebka Hermiony lub instrukcja nauki i stosowania zaklęcia zmniejszająco-zwiększającego powinna być dołączana do paszportu powracającego z ambasady wraz z wizą!
Czas wymiany: 10 miesięcy - praktycznie cztery pory roku
Limit bagażu: 23 kilo bagaż główny i 8 kilo bagaż podręczny.
Jak żyć?
Podejście pierwsze – wybór walizki. Wymagania linii lotniczych nie są jakieś zabójczo ograniczające jeśli chodzi o wymiary bagażu – suma wszystkich wymiarów 158 cm. Moja ma dokładnie 151,5 cm… i mogę się spokojnie cała w niej schować (jakby ktoś jeszcze pytał czy można ludzi w walizkach przemycać!)
Punkt drugi – decyzja. Co wziąć ze sobą, gdy ma się trzy szafy wypełnione ubraniami, a gdy się już niektóre z nich powyciąga, to optycznie zawartość szaf się nie zmniejsza, za to podłogi nie widać spod stosu ukochanych ciuchów. A przecież jej zawartość to nie tylko ubrania, ale pełno innych rzeczy – prezenty dla hostów, kosmetyki, sprzęt elektro etc.
Podpowiedź: należy potraktować wszystkie swoje ubrania bardzo brutalnie i spakować się jak na dwu, trzytygodniowe wakacje (obejmujące wprawdzie kila gwałtownych zmian pogody)
Trzeci punkt programu – próbne pakowanie. Wszyscy radzili, postanowiłam się zebrać w sobie i… wyszło 20 kilo, a wtedy nie miałam jeszcze nawet połowy zawartości. Po zwierzeniu się wszystkim znajomym z mojego nieszczęścia i nieudolności, zostawiłam rzeczy porozrzucane po pokoju i dałam sobie spokój, aż do wczorajszego wieczora.
Do trzech czterech razy sztuka – jakoś się zmieści. Nie wprowadzając żadnych istotnych zmian w systemie pakowania (nie składam ubrań w kostkę, ani nie roluję – kładę je rozłożone i zaginam do brzegów walizki), włożyłam wszystkie przewidziane rzeczy. Zamknęłam walizkę i z obawą położyłam na wadze. 19 kilo!
CUD NAJPRAWDZIWSZY!
W międzyczasie zorientowałam się, że nie mam żadnej torby/plecaka z potencjałem zmieszczenia kilku kilogramów i lustrzanki, więc chyba tylko dzięki trwającej dobrej passie udało mi się kupić idealną wymiarowo torbę, przypadkowo nawet z akcentem amerykańskim bo NBA. Nie jest może szczytem elegancji, ale czego chcieć więcej jeśli wszystko się mieści?
Co kupiłaś dla hostów?
OdpowiedzUsuńNie mogę jeszcze napisać, bo moja host mother obserwuje bloga... :)
OdpowiedzUsuńCzy za wybór stanu trzeba dodatkowo płacić? Jeśli tak to ile?
OdpowiedzUsuńW przypadku mojej organizacji (YFU) nie ma się wyboru. Któraś z organizacji pozwala wybrać za opłatą, ale nie interesowałam się tym (dlaczego, zapraszam do pozostałych postów), więc nie wiem ile się płaci.
OdpowiedzUsuń