Kilka dni temu do mojego pokoju wpadł host brat mówiąc mi coś nie do końca zrozumiale o różnych rodzajach ciastek. Miałam wrażenie, że przewinęło się tam słowo "order", mowa była o jakimś wyjeździe... Zgodziałam się oczywiscie w myśl zasady "YES FOR EVERYTHING", kilka minut później wsiadłam razem z nim i host mamą do auta. PJ miał w ręce kilka dużych kopert z jakimiś tabelkami. Po drodze dopytałam sie o co tak właściwie chodzi. Host mama wyjaśniła mi, że jedziemy do kilku znajomych, żeby zebrać zamówienia na ciasteczka, które mali sportowcy sprzedają by zebrać fundusze na drużynę sportową. Nie są to oczywiście ciastka robione ręcznie, tylko półprodukty "ready to make" do upieczenia samodzielnie. Koszt jednej paczuszki to 12 dolarów, a wybór jest naprawdę przeogromny i nie kończy się na jednym rodzaju ciastek, o nie!
Jak zapewne zauważyliście do kupienia jest popcorn w kilku wariantach (między innymi o smaku masła orzechowego, sera cheddar, czy w polewie czekoladowej), różnego rodzaju pierniczki, miękkie biszkoptowe ciasteczka po brzegi wypełnione nadzieniem oraz ciastka bezglutenowe. Każdy znajdzie coś dla siebie, ba, nawet znajdzie kilka opcji (moi host rodzice nie byli zgodni... każdy wybrał 3 rodzaje zupełnie od siebie RÓŻNE!)
PJ nie jest oczywiście jedyną osobą w sąsiedztwie zbierającą zamówienia - wszyscy jego koledzy z drużyny footballowej odwiedzają domy rodziny i znajomych by sprzedać słodycze dla swojego teamu. I niemal każdy odwiedzony potencjalny nabywca czuje się zobowiązany do zakupienia tego małego co nie co.
Robią to oczywiście nie tylko gracze z drużyny footballu, ale uczestnicy wszystkich innych zajęć sportowych. Dziś na przykład Melanie zakupiła od młodego zawodnika soccera kilka kanapek.
Zaciekawił mnie ten temat, o szczególy dopytałam host mamę. Okazuje się, że ten rodzaj zbierania funduszy jest bardzo popularny w USA. By pozyskać pieniądze uczniowie sprzedają słodycze, przekąski, kupony zniżkowe do partnerskich sklepów i restauracji, gadżety drużyn oraz takie związane z miastem/stanem (Melanie jest w posiadaniu foremki do ciastek w kształcie stanu Michigan!).
Fundrising (Za wikipedią: proces zdobywania funduszy poprzez proszenie o wsparcie osób indywidualnych, firm, fundacji dobroczynnych lub instytucji rządowych i samorządowych.) cieszy się w Stanach Zjednoczonych dużym zainteresowaniem. W Polsce nie jest tak powszechny, stosowany głównie przez organizacje charytatywne.
Dlaczego Amerykanie tak chętnie wspierają drużyny sportowe? Ken Burnett, autor wielu książek o fundraisingu, w jednej z nich - „Relationship Fundraising" napisał o tym, że "fundraising nie polega na proszeniu o pieniądze, tylko na inspirowaniu darczyńców i sprawianiu, żeby uwierzyli, że mogą zmienić świat". Myślę, że to właśnie sedno tej sprawy - Amerykanie silnie utożsamiają się z lokalną społecznością i chętnie wspierają takie inicjatywy, które może nie zmienią świata, ale sprawią, że będzie się żyło przyjemniej. Sport odgrywa w ich życiu dużą rolę, mecze gromadzą całe rodziny. Wszystko nie funkcjonowałoby tak dobrze i sprawnie, gdyby nie pewna ilość pieniędzy. I zamiast prosić o dofinansowanie władze i czekać na nie latami (tak jak to bywa w Polsce) biorą sprawy we własne ręce, by drużyny mógły się rozwijać, a ograniczeniem były tylko umiejętności zawodników.
À propos ciastek - dostałam miły prezent powitalny w postaci domowych ciastek, od jednej z mam dzieci, którymi opiekuje się Melanie. Są przepyszne, ale w rozmiarze spodków pod filiżanki, więc jedno wystarcza na dwa posiłki. Będę je pochłaniać systematycznie, razem z herbatą (którą jednak mimo moich obaw da się tu kupić) THANK YOU!
Zbieranie funduszy ze sprzedaży ciastek to bardzo fajny pomysł:-)
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę. Czekają mnie słodkie tygodnie po dostawie tego ogromu słodyczy :)
UsuńPo ile będą sprzedawane ciastka?
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że wspomniałam o tym w poście - 12$ za paczkę :) Nie wiem natomiast ile ciastek mieści się w pudełku.
UsuńFajnie, że napisałaś posta o takiej tematyce:-) na żadnym blogu z wymiany tego nie znalazłam:-). Ps. Twój blog jest najlepszym blogiem z pośród tegorocznych wymieńców:-) Trzymaj tak dalej i nie przestawaj pisać:-) Pozdrowienia, Daniela:-)
OdpowiedzUsuńDziękuję <3 Staram się pisać o wszystkim co mnie tu spotyka i zaskakuje - wolę taką formę, niż codzienną relację z każdej minuty dnia (choć w niektórych przypadkach pewnie i tego nie zabraknie) :)
UsuńTak patrzę na tytuł bloga i jeszcze jakiś wcześniejszy post "Lucy in the sky with diamonds" i tak się zastanawiam... Jesteś może Smiler?
OdpowiedzUsuńNie, choć przyznam, że tytuł bloga rzeczywiście nawiązuje do piosenki Miley Cyrus - nie jakoś specjalnie, po prostu to była pierwsza rzecz, która przyszła mi do głowy a propos USA :)
UsuńW sumie wymiana to właśnie taka szalona impreza, gdzie wszystko może się wydarzyć.
Co do tytułu posta LSD - to akurat piosenka Beatlesów, nie wiedziałam, że Miley nagrała cover.
Ile pudełek ciastek sprzedał już PJ? Mam jeszcze takie 3 pytanka do ciebie: na jaki profil chodziłaś do liceum? Gdzie chcesz studiować i co? :-)
OdpowiedzUsuńNie wiem dokadnie ile sprzedał, a ile jeszcze sprzeda, ale mam wrażenie, że już jest ponad 30.
UsuńChodziłam na mat-ang-geo, ale właściwie nie wynikają z tego żadne konkretne zainteresowania, choć pewnie w przyszłości będę miała coś wspólnego z matematyką.
Nie wiem, gdzie chcę iść na studia, myślę, że taki rok wymiany to więcej czasu na zastanowienie i przemyślenie co potem.
Dobrze dogadujesz się z hostami?
OdpowiedzUsuńJa myślę, że tak, nie wiem co oni myślą na ten temat :)
Usuń