sobota, 1 sierpnia 2015

I'm going on an adventure!



Stało się! Już za niespełna 3 tygodnie zmieniam miejsce zamieszkania i na rok staje się Exchange Student na wymianie w Stanach Zjednoczonych!

Zastanawiając się jak do tego doszło dochodzę do wniosku, że najbardziej adekwatnym określeniem mojej wymiany jest...SPONTANICZNOŚĆ!

Ale  jak można spontanicznie wyjechać do USA i wywrócić całe swoje życie do góry nogami tak po prostu? Niemożliwe? A jednak!


Na wielu blogach spotkać się można z długimi genezami decyzji o wymianie, zaczynając się od miłości do Stanów w wieku lat 10, a kończąc na chęci studiowania w Ameryce. Jaka jest moja historia? Niezbyt długa, bo na wymianę zdecydowałam się w ciągu… 2 dni. Nie żartuję. Kierując się zasadą, która zresztą jest bardzo szeroko znana i chętnie przytaczana, przekształcana i przypisywana różnym autorom:


Gdy dostałam od nauczycielki propozycję wymiany w ramach programy YFU nie zastanawiałam się długo. Rodzinie ze śmiechem oświadczyłam, że ”lecę do Ameryki na rok” (czego oczywiście nikt nie potraktował serio, bo jak to tak?). Szczerze – po wypełnieniu miliona formularzy (które okazały się wstępem do następnego miliarda) nadal ten wyjazd traktowałam jak nieosiągalne marzenie, coś czego „nie będę żałować, że nie spróbowałam”. W tym momencie należy wspomnieć, że aplikację wysłałam LISTEM POLECONYM (co musiało nieźle rozbawić wszystkich z YFU, bo kto normalny nie korzysta z drogi e-mailowej? Typowo.) 

Jakież było moje zdziwienie, gdy po kilku dniach dostałam zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną do Poznania (który bagatela leży na prawdziwym końcu świata i na dojazd trzeba wygospodarować średnio 6 godzin na jazdę w jedną stronę). Po rozmowie do mojej skrzynki mailowej trafiła kolejna wiadomość.



Długo nie mogłam w to uwierzyć. HOW DOES IT HAPPEN? Po chwili nastąpiła eksplozja radości - słyszalna najprawdopodobniej po drugiej stronie miasta, a może i w Ameryce, łzy i indiański taniec wojenny.

Test ELTiS był tylko formalnością i wymagał znajomości angielskiego na poziomie bardzo podstawowym. 
W czerwcu miało miejsce seminarium przedwyjazdowe, które zdecydowanie uświadomiło mi,  że do wyjazdu zostało niewiele czasu! Od tego momentu czas oczywiście pędził jak szalony i już za 17 dni wsiadam na pokład samolotu. Czy jestem gotowa? A czy właściwie można być gotowym na rok wymiany zagranicznej? Okaże się na miejscu!

Cały proces aplikacyjny od „Boże, za dwa dni koniec terminów” do „dlaczego wszystkie rzeczy nie załatwiają się same ?” już wkrótce.


2 komentarze:

  1. Mam pytanie, do tego programu może przystąpić każdy uczeń tylko Twojej szkoły, czy jakiejkolwiek ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy. Nie ważne do jakiej szkoły chodzisz - ja dowiedziałam się przypadkowo w sumie od nauczycielki, ale lepiej poszukaj na własną rękę zanim się na coś zdecydujesz :)

      Usuń