czwartek, 31 grudnia 2015

Christmas Day - 25 grudnia

W pierwszy dzień Świąt, z samego rana zaczyna się zabawa! Bo przecież właśnie wtedy otwiera sie prezenty od Świętego Mikołaja! Naturalnie robi się to w piżamach. Ma to swój urok i jest dalekie od polskiego wigilijnego otwierania prezentów, w przypadku mojej rodziny od Dzieciątka w eleganckiej sukience i rajstopach zdecydowanie nie prezentoodpornych. Ponieważ brat nie obudził mnie przed 8, a i tak nie mogłam spać postanowiłam przemknąć się do łazienki i doprowadzić moją twarz do porządku, więdząc że host mama z pewnością planuje zrobić mi kilka zdjęć z prezentami. Plan był doskonały, ale nie wypalił, gdyż PJ spotkałam od razu po otwarciu drzwi sypialni... SANTA!
Pierwsza sprawa to upewnienie się, że Santa rzeczywiście zjadł ciasteczka i wypił mleko, czekanie na rodziców i pierwsze prezenty! Mnie się prezenty od mikołaja wyjątkowo podobały, mam nadzieję, że moje też nie zawiodły, nawet te kupowane dwa dni wcześniej.



Santa w formie

Blossom za to nie tak bardzo...




      
Złapany na otwieraniu prezentu ode mnie


Uroczysty obiad/kolacja znawu miała miejsce u Nany. Można powiedzieć, że "tradycyjny" swiąteczny posiłek składa się ze świątecznej szynki i mashed potatoes. No i oczywiście mojego ukochanego gravy. Nie wydaje mi się, żeby kukurydza, którą jedliśmy czy chleb, który został upieczony zaliczały się do tradycji, co nie zmienia faktu, że były moją ulubioną częścią obiadu. 

Święta upłynęły nam rodzinnie. Przez następne dwa dni leniwie snułam się po domu, właściwie odpoczywajac po raz pierwszy od zakończenia wakacji, nadrabiając zaległości w serialach i blogu.

Święta w Stanach są inne, wychowana w innej kulturze pod wieloma względami wolę jednak ich Polska wersję. Jednak jest coś mgicznego w zostawianiu ciastek dla Mikołaja, wierze w świąteczne elfy i śledzeniu Santa Claus na mapie świata i kilku innych rzeczach, na które nigdy bym nie wpadła wciąż mieszkając w Polsce. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz